Adam Hanuszkiewicz urodził się w 1924 roku we Lwowie. Jako młody człowiek, w 1944 roku, gdy Polsce zmieniono granice, przeniósł się do Rzeszowa, potem Jeleniej Góry. Od 1955 roku pracował głównie w Warszawie. W Ursusie, przy ulicy Drzymały, zamieszkał pod koniec życia.
Pewnego późnojesiennego dnia w 1995 roku spotkałem przypadkowo aktora i cenionego reżysera na spacerze. Świadom tego, że druga taka okazja może mi się już nie zdarzyć, zaczepiłem Hanuszkiewicza. Spytałem, czy udzieli mi wywiadu. Zgodził się bez wahania i z marszu zaprosił do domu.
Usiedliśmy wygodnie w fotelach. Rozmawiało się nam miło. Mówił z wielką sympatią o naszej dzielnicy. Dla niego Ursus był jak prowincjonalne miasteczko. Powiedział:
„Może, po części, ta moja miłość do Ursusa bierze się stąd, że Ursus – mimo swojej administracyjnej stołeczności – jest prowincjonalny, w dobrym tego słowa znaczeniu. Na prowincji ludzie potrafią kontaktować się ze sobą, odległości są bliskie, gdy ktoś idzie ulicą to sąsiedzi to widzą. A ja z natury jestem prowincjuszem. Natomiast w dużych miastach ludzie są samotni. Im większe miasto, tym większa samotność ludzi w nim mieszkających. Dlatego nie lubię dużych miast i kocham prowincję”.
Hanuszkiewicz pochwalił się, że już zaprzyjaźnił się z prezesem RKS Ursus, który zaprosił go na siłownię.
„Powiedziałem prezesowi, że dla mnie siłownią jest teatr, tam łapię formę. Ale – oczywiście – do klubu pójdę”.
Aktor odwiedził też, znajdującą się po sąsiedzku, Szkołę Podstawową nr 6 i zaprosił młodzież do Teatru Nowego na próbę generalną „Dulskiej”, którą wcześniej wystawił w Olsztynie.
Od tej rozmowy minęło wiele lat. W Ursusie wyrosły nowe osiedla. Zamieszkali w nich ludzie z całej Polski. I żyją już zatomizowani, obcy sobie. Hanuszkiewicz mieszkał w Ursusie do końca życia. Zmarł w 2011 roku. Został pochowany na wojskowych Powązkach. Jego trumnę przysypano ziemią z kochanego Lwowa.