Gołąbki zawdzięczają swoją karierę premierowi Władysławowi Grabskiemu, który kupił w 1923 roku 40 ha z ziemi należącej do rodziny Sulimierskich. Nazwał tą część Gołąbek Grabkowem i postanowił przeznaczyć – w jakiejś nieodległej perspektywie – na założenie osiedla-ogrodu. Natomiast od rodziny Bogusławskich kupił stary dwór z sadem (przy dzisiejszej ul. Królowej Bony). Tę część nazwał – na cześć swojej żony Katarzyny – Kasinkiem. Posiadłość miała być zabezpieczeniem dla małżonki premiera na tzw. czarną godzinę.
W czerwcu 1927 roku Władysław Grabski otrzymał zgodę wójta gminy Blizne, do której należały Gołąbki, na budowę domu mieszkalnego w Grabkowie. Zbudowano go chłopskim sposobem. Zamieszkali w nim po ślubie – wzięli go w listopadzie 1927 roku – syn ex-premiera Władysław Jan Grabski i Zofia z Wojciechowskich – córka niedawno obalonego prezydenta Rzeczpospolitej Stanisława Wojciechowskiego. Władysław Grabski przekazał też młodym 29 ha ziemi na prowadzenie gospodarstwa rolnego. 11 ha przeznaczył na działki budowlane. Młodzi Grabscy – początkujący pisarz i malarka – niebawem zaczęli też parcelować swoje gospodarstwo.
W latach trzydziestych XX wieku wyrosło w Gołąbkach duże osiedle-ogród. Mieszkali w nim na stałe Władysław Jan Grabski z żoną. Również ex-premier spędzał sporo czasu w osiedlu. Miał tu z żoną skromny domek przy ul. Parkowej (dziś ul. Przemysława), niemal vis a vis domu syna i synowej. Mimo pracy naukowej w SGGW i działalności w licznych towarzystwach naukowych brał czynny udział w życiu powstającego osiedla. Był pierwszym prezesem – w latach 1933-34 – Stowarzyszenia Miłośników Osiedla Gołąbki. W Gołąbkach mieszkał na stałe od maja 1934 roku do jesieni 1937 roku, gdy złożony ciężką chorobą przeniósł się do mieszkania w Warszawie.
Wkład rodziny Grabskich w rozwój osiedla był kolosalny. Za prezesury Władysława Grabskiego pojawiły się w osiedlu pierwsze lampy uliczne – na razie dziesięć. Nadano nazwy ulicom. Władysław Grabski – właściciel klinkierni w Ołtarzewie – wyłożył bezpłatnie czerwonym klinkierem jedną z ulic, prowadzącą od wsi Szamoty do jego posiadłości. Ulicę z czasem nazwano Czerwoną Drogą – nazwa przetrwała do naszych czasów, choć po klinkierze nie przetrwał ślad. Grabscy ofiarowali też kilkadziesiąt drzewek klonowych do obsadzenia ulic oraz książki do powstającej biblioteki.
Władysław Jan Grabski
Również syn ex-premiera – Władysław Jan Grabski był przez jedną kadencję (1934-35) prezesem Stowarzyszenia Miłośników Osiedla Gołąbki. Ojciec chciał aby jego syn – zgodnie z ziemiańską tradycją – poświęcił się prowadzeniu gospodarstwa rolnego. Młody Grabski wolał jednak pisanie. Debiutował w latach dwudziestych XX wieku zbiorem wierszy „Rosja”. Dopiero jednak wydana w 1934 roku powieść „Bracia” przyniosła mu rozgłos. Książka ukazała się z problemami. Miała być w niej opisana scena spotkania marszałka Józefa Piłsudskiego z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim na moście Poniatowskiego podczas zamachu majowego w 1926 roku, znana autorowi książki z opowiadań teścia. Cenzor jednak scenę skreślił i czytelnicy otrzymali książkę z biała plamą. W 1939 roku, tuż przed wybuchem II wojny światowej, ukazało się „W cieniu kolegiaty”, czyniąc Władysława Jana Grabskiego jednym z ważniejszych pisarzy tzw. nurtu katolickiego.
Żona pisarza – Zofia całe życie poświęciła malarstwu. Była uczennicą sławnego Tadeusza Pruszkowskiego, absolwentką Warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych (późniejsza Akademia Sztuk Pięknych). Namalowała wiele wartościowych obrazów, głównie o tematyce religijnej. Rzadko je podpisywała uważając , że powinny służyć Bogu, a nie sławie artysty.
Stanisław Wojciechowski
W okresie międzywojennym gościem w Gołąbkach bywał ex-prezydent Rzeczpospolitej Stanisław Wojciechowski. Podczas Powstania Warszawskiego – we wrześniu 1944 roku – osiadł na stałe z żoną w Gołąbkach u córki i zięcia. Wojciechowski mieszkał w czasie niemieckiej okupacji w Warszawie na Ochocie przy ul. Langiewicza (tzw. kolonia Staszica). W końcu sierpnia 1944 roku jego willa została spalona, a on z żoną – z tysiącami innych mieszkańców Warszawy – został wypędzony z miasta. Trafił do obozu przejściowego w Pruszkowie, skąd wyprowadziły go z żona siostry PCK.
Po wojnie Wojciechowscy zostali u córki i zięcia. Były prezydent, dawny działacz spółdzielczości, pracował nad memoriałem, który miał być programem ideowym odradzającego się ruchu spółdzielczego. Uczestniczył nawet w obchodach 35. lecia „Społem”, które odbyły się w Warszawie w sali „Romy” z udziałem prezydenta KRN Bolesława Bieruta. Współuczestniczył jeszcze w przygotowywaniu uroczystości poświęconych Romualdowi Mielczarskiemu – pionierowi spółdzielczości w Polsce. Na same uroczystości już go jednak nie zaproszono.
W tym czasie pomagał również zięciowi w zbieraniu materiałów do książki „200 miast wraca do Polski”. Ukazała się ona w 1947 roku, potem wznowiono ją jeszcze dwukrotnie pod nieco zmienionym tytułem.
Praca nad zbieraniem materiałów do książki zamknęła aktywny okres życia Wojciechowskiego. Nie mógł pogodzić się z tym co dzieje się w kraju. Zamknął się w sobie, rzadko opuszczał pokój. Czas dzielił między czytanie książek a domowe zajęcia. Zmarł na rękach córki 9 kwietnia 1953 roku. Jego ostatnie słowa były pytaniem: „Dlaczego ta Polska jest taka nieszczęśliwa”.