Był niezwykłą postacią w historii Ursusa. Podczas II wojny światowej pełnił funkcję wójta gminy Skorosze, a Niemcy bali się go. Władysław Godurkiewicz, bo o nim mowa, urodził się w Poznaniu w 1894 roku. Nie ze swej woli został więc, w chwili przyjścia na świat, poddanym cesarza Wilhelma II. Po wybuchu I wojny światowej, w pruskim mundurze, został wysłany na front zachodni. Pod Verdun stracił nogę, dostał zaś od Niemców Krzyż Żelazny.
W grudniu 1918 roku, gdy w Poznaniu wybuchło powstanie, poszedł bić się o to, aby ta część ziem dawnej Rzeczypospolitej należała znowu do Polski. Brał udział w opanowaniu zbrojowni, cytadeli i kilku innych obiektów wojskowych. W końcu lutego 1919 roku został przeniesiony do cywila ze względu na stan zdrowia.
W Czechowicach pojawił się pod koniec lat trzydziestych, pracował z bratem jako malarz pokojowy. Gdy wybuchła II wojna światowa, a znał świetnie niemiecki, został tłumaczem. Niedługo potem Niemcy mianowali go wójtem gminy Skorosze. Zamieszkał wtedy w domu Szpudów przy ul. Żwirki i Wigury (dzisiejsza ul. Cierlicka) na I piętrze. Na parterze mieścił się jedyny w osiedlu urząd pocztowy z centralą telefoniczną na 10 numerów.
Człowiek od trudnych spraw
Był człowiekiem od załatwiania trudnych spraw. Zakładał pruski mundur, przypinał do piersi Żelazny Krzyż i tupiąc drewnianą nogą wykrzykiwał:
„Macie mnie słuchać, bohatera spod Verdun”.
Niemcy wychowani w pruskim drylu stawali przed Godurkiewiczem na baczność.
Dostał kredyt na dokończenie budowy urzędu gminy przy ul. Rynek (dziś ul. Rynkowa). Wymusił zgodę na budowę kościoła w Czechowicach, jedynego zbudowanego w Generalnej Guberni podczas wojny. Wybronił wiele osób z opresji. Nie należał do konspiracji, ale doskonale orientował się, że podziemie AK-owskie wprowadziło do działu ewidencji w urzędzie gminnym swoich ludzi i ma możliwości wydawania fałszywych dokumentów. Jego wielkim przyjacielem w okresie okupacji był lekarz Jerzy Włoczewski nota bene szef placówki „Kordian” (Czechowice) w obwodzie VII AK „Obroża” (powiat warszawski).
W 1945 roku wyjechał do Poznania. Zmarł w 1970 roku i został pochowany na Cmentarzu Junikowskim.